Dzisiaj: 58
W tym miesiącu: 5438
Wszystkich: 723881
Zamek Olsztyn

Zamek posiada ponoć podziemne połączenie z klasztorem jasnogórskim, a w podziemnych rzekach można zobaczyć pływające złote kaczki.

Głodowa śmierć Maćka Borkowica

Maćko Borkowic herbu Napiwon wojewoda poznański już jako młody szlachcic zaskarbił sobie łaski panującego wtenczas Kazimierza Wielkiego i często uczestniczył w ważnych misjach dyplomatycznych. Jednak, kiedy po zawiązaniu konfederacji w 1352 r. przez zbuntowanych panów wielkopolskich stanął na ich czele, nie pomogły żadne względy i został skazany na banicję. Po krótkim jednak czasie za pozwoleniem króla wrócił ze Śląska, gdzie się wprzódy schronił, lecz o posłuszeństwie już nie myślał. Wpierw zaczął dawać schronienie różnego rodzaju złodziejom i rozbójnikom, by później stanąć na ich czele. Król z szacunku dla jego ojca, napominał i karcił go łagodnie a następnie tracąc cierpliwość zmusił do złożenia przysięgi na wierność i posłuszeństwo. Maćko jednak przysięgi nie zamierzał dotrzymać. Zniecierpliwiony król rozkazał więc pojmać go i spuścić do podziemi olsztyńskiego zamku. Niewiele sobie z tego robiąc Maćko kpił sobie z króla i wszelkich kar czy tortur. Król zatem dostosował się do jego "życzeń", nie skazując go na tortury czy też głód, polecił zamknąć go w podziemnej trumnie lecz karmić i poić codziennie. Tak więc raz dziennie wieko prowadzące do podziemi unosiło się a więzień otrzymywał wiązkę słomy i czarkę wody. Niepokorny młodzieniec przez 40 dni konał w mękach, wyjadając własne ciało.

Od tego czasu przy pełni księżyca słychać dochodzące  z podziemi odgłosy, które pierwotnie głuche i trudne do określenia z czasem stawały się coraz wyraźniejsze. Ponoć do dziś słychać pojękiwania i brzęk kajdan a po zamku w ten czas snuje się cień barczystego szlachcica z sumiastym wąsem.

Inna legenda nawiązuje do faktu historycznego i mówi o płaczu dziecka który można usłyszeć w wietrzne wieczory koło zamku. Podczas oblężenia zamku w 1587 r. przez Maksymiliana Habsburga pochwycony został syn burgrabi Olsztyńskiego - Kacpra Karlińskiego. Gdy Polacy zawzięcie bronili się, Maksymilian kazał postawić na pierwszej linii porwane dziecko. Burgrabia Karliński obiecał królowi polskiemu bronić zamku do upadłego toteż gdy Austriacy byli już blisko, pierwszy podpalił lont armatni. Zamek został obroniony a wśród ciał wrogów znaleziono ciało jego dziecka. Po tej tragedii burgrabia zaszył się w pokutnej celi. Szukając ukojenia w modlitwie, zmarł na Jasnej Górze.

Następna opowieść tyczy się czasów późniejszych, gdy zamek był już w ruinie. W jego pobliżu pasł krowy pewien ubogi chłopiec. Pewnego razu podbiegła do niego grupka złych kolegów i wrzuciła mu czapkę do lochu zamkowego. Zszedł on do podziemi i zobaczył czarnego psa, który według legend pilnował ukrytych skarbów. Ten przemówił do niego ludzkim głosem i napełnił jego czapkę kosztownościami. Gdy chłopak wyszedł na powierzchnie, jego koledzy zobaczyli skarby i również zapragnęli zostać obdarowani. Jeden z nich kazał zrzucić swoją czapkę do lochu i sam zszedł po nią. Nigdy jednak już nie powrócił, od tej pory jego duch jest czasem widziany w pobliżu lochu.