XV-wieczne kroniki mówią o przedstawicielu rodu Krezów, który porwał i więził w bobolickim zamku swoją bratanicę. Podobno do dziś straszy ona na murach warowni jako biała dama.
W XIX w. w podziemiach warowni znaleziono ogromny skarb. Istnieje przypuszczenie, że jego część może znajdować się we wspomnianym w legendzie tunelu między Bobolicami a Mirowem.
Przed wielu laty położone po sąsiedzku Bobolice i Mirów były własnością dwóch braci. Bracia byli tak do siebie podobni, że nawet najbliższa służba miała problemy z odróżnieniem jednego od drugiego. Żyli obaj dostatnio, gromadząc w łączącym zamki podziemnym tunelu skarby przywiezione z wypraw wojennych. Tych skarbów strzegła stara okrutna czarownica o czerwonych ślepiach a z nią zły duch wcielony w wielkiego bernardyna. Bracia doskonale się rozumieli i gotowi byli zrobić dla siebie wszystko. Do czasu. Ich wielka przyjaźń została wystawiona na próbę, kiedy jeden z nich przywiózł z wyprawy wojennej piękną dziewczynę Agnieszkę. Cudna Agnieszka szybko wylądowała w podziemiach obok skarbu, ponieważ zazdrosny chłopak chciał mieć ją tylko dla siebie, a zauważył, że braciszek zbyt gorliwie interesuje się jej osobą. I jak się okazało, przeczucia miał niezwykle trafne. Pewnego razu bowiem, pod nieobecność czarownicy, która udała się na sabat na Łysej Górze, nakrył parę kochanków w sytuacji niedwuznacznej. Rozgniewany zamordował brata, a dziewczynę zamurował w lochach zamku.
Po tej zbrodni nie mógł jednak zagłuszyć wyrzutów sumienia - bratobójstwo ciążyło na nim jak przekleństwo. Z czasem popadł w alkoholizm i razu pewnego, gdy topił zmartwienia w winie, rozszalała się burza, a jedyny piorun, jaki wtedy wyrwał się ze skłębionych chmur, poraził go i zabił. Niewierna branka pozostała w lochach, gdzie nadal strzeże jej czarownica odstraszająca każdego śmiałka, który chciałby uwolnić nieszczęsną dziewczynę.